10-11-2019, 23:11
![[Obrazek: ac9ebde96bf9b29b4a430e4de1d43cf7.gif]](https://i.pinimg.com/originals/ac/9e/bd/ac9ebde96bf9b29b4a430e4de1d43cf7.gif)
17.02.1980 r., mieszkanie Allectusa na ulicy Śmiertelnego Nokturnu
— Skądże znowu — zaprzeczył, zachowując powagę, aczkolwiek przychodziło mu to z coraz większym trudem. Szampański nastrój towarzyszący narzeczonej brata, zaakcentowany dźwięcznym chichotem, udzielił się też jemu. Nie mógł przejść obojętnie obok brzęczącego w uszach rozbawienia. Zerknął na twarz swojej rozmówczyni, by uchwycić uśmiech zastygły na jej wargach. — Jest wręcz przeciwnie. Mój brat wyrywa się do pisania listów, a ortografia to sprawa drugorzędna. Jest przekonany o tym, że to nasze odpowiedzi zawierają błędy — wyjaśnił jej, świadomy, że nie powinien drążyć tego tematu, a raczej pogrzebać go pod gruzowiskiem wielu niewypowiedzianych słów, skoro nawet dobrze się nie zaczął, ale z drugiej strony nadal czuł lekkie rozgoryczenie, które wytworzyło się podczas rodzinnego zebrania. Alec uwierzył w kłamstwo Raynara... Nadal nie mieściło mu się to w głowie. Naprawdę nie rozumiał, że auror robi wszystko, by ich poróżnić?
Chodźmy odwiedzić Allectusa skutecznie wytrąciło go z rozmyślań. Rzucił kątem na Letitię. Nie potrafił jej rozgryźć. Był pewny, że gdy wcześniej wspomniała o swoim narzeczonym, do tonu jej głosu zakradła się nuta goryczy. Nie był przekonany, czy to dobry pomysł, przede wszystkim pokryta zarostem facjata najstarszego Greybacka to ostatnie, co chciał dzisiaj oglądać. Emocje po trzynastym jeszcze nie opadły, mimo iż zwykle nie pielęgnował zbyt długo urazy, ale... na Merlina!, skąd u Allectusa ta niezłomna wiara w to, że sypia z jego nieoficjalną żoną?
— Jesteś pewna? — zapytał kobiety, ale nie czekał na jej odpowiedź. Ujrzał ją w jej spojrzeniu wyrażającym stanowczość. To przecież oczywiste, że chce zobaczyć, w jakich warunkach mieszka jej przyszły mąż, poza tym nie wyglądała mu na kogoś, kto łatwo się poddaje, a raczej kogoś, kto bierze los w swoje ręce i wychodzi na przeciw wszelkim oczekiwaniom. Zdecydowanie, które od niej emanowało, sprawiło, że w gardle Ramseya wytworzyła się gula. Pomijając swoją tymczasową niechęć do jej narzeczonego, najbardziej obawiał się tego, w jakim stanie zastaną Aleca i co najważniejsze - z kim? Będzie sam czy ze swoją kochanką? Pijany, rozzłoszczony przez upojenie, skory do przemocy czy wyjątkowo trzeźwy?
Nie protestował, kiedy Rowle chwyciła go za ramię. W jej obecnej kondycji asekuracja była jak najbardziej wskazana. Nie chciał zbierać jej truchła ze śliskiego, oblodzonego chodnika. Wolał, aby w jednym kawałku dotarła pod drzwi mieszkania najstarszego Greybacka. Niby powinien wybić jej to z głowy, a jednak czuł cień satysfakcji, kiedy pomyślał o Allectusie. Letitia Rowle to zapewne ostatnia istota, którą spodziewał się ujrzeć na progu swojego mieszkania…
Dopiero, kiedy gmach kamienicy, w której mieszkał Alec, zamajaczył przed ich oczyma, Ramsey uświadomił sobie, że jednak nie przemyślał tego od a do z, jak to zwykle czynił. Problem stanowiły oskarżenia Priscilli. Nie miał pojęcia, na jakim etapie śledztwa był Alec. Dowiódł, że Rowle'owi byli zamieszani w śmierć Bertrama? Jeżeli tak - nie miał wątpliwości, że wyładuje swoją wściekłość na narzeczonej, więc czy to rozsądne spraszać ją do jego mieszkania?
Ciche westchnienie, które uleciało spomiędzy jego warg, zostało zabrane i zagłuszone przez silniejszych podmuch wiatru błąkającego się wśród uliczkach.
— To tutaj — powiedział znacznie ciszej, niemal szepcząc. Pchnął starą bramę, która uchyliła się przed nimi w akompaniamencie cichego jęku wytworzonego przez zardzewiałe zawiasy. Ich oczom ukazała się pociemniała klatka schodowa. Sięgnął dłonią po różdżkę, oświetlając ich wspinaczkę po kondygnacjach lumosem. — Złap się za poręcz — polecił kobiecie, kiedy ta lekko się zachwiała. Uchwycił ją w pasie, chronią przed bolesnym upadkiem, ale obawiał się, że to tylko tymczasowe rozwiązanie.
Pokonanie trzech pięter zajęło im kilka minut. Zaprowadził Letitię do znajomych drzwi i uderzył dwukrotnie knykciami w ich zadbaną strukturę. Oczekując odpowiedzi któregoś z lokatorów, ugasił snop światła na końcu różdżki i schował ją do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Zamiast usłyszeć zgrzyt podłogi uginającej się po ciężarem ludzkiego ciała, do jego uszu doleciał ogłuszający szczek psa Rowana, ale nie spieszył z wyjaśnieniami, choć być może powinien jej uzmysłowić, że Allectus mieszka z dwójką ich rodzeństwa.