09-24-2019, 00:19
Uczestnicy: Ingvar Haraldsen i Zora Ferenczy-Haraldsen
Opis i Czas wydarzeń: Od roku 1958. Uwzględniane będą najważniejsze i najciekawsze wydarzenia z ich życia.
Grudzień, 1958
Posiadłość Haraldsenów, Dania
Zima roku 1958. Dania, posiadłość rodu czarodziei czystej krwi Haraldsen. W związku ze zbliżającym się świętem Jul, uczniowie Durmstrangu wrócili do swoich rodzin by móc spędzić ten czas z bliskimi. Zima nie była łagodna. Biały puch przykrywał jezdnie i ulice, utrudniając poruszanie się w okolicach. Minusowa temperatura utrzymywała się bardzo długo. Noce były bardzo zimne.
Zajechawszy powozem zaciąganym przez konie pod samą posiadłość domu, Ingvar przywitał się należycie z rodzicami czując iż pomieszczenie wypełniał zapach świerku. Choinka ubierana przez jego młodsze rodzeństwo. Zajrzawszy do dużego pomieszczenia, szybko został wciągnięty przez młodszych na ubieranie drzewka. Dzień ten minął spokojnie, do obiadokolacji, gdzie ojciec oznajmił mu iż za dwa dni odbędzie się uroczysty obiad z udziałem rodziny Ferenczy. Ich rody znały się od lat. Współpracowały ze sobą i praktykowały większość obyczajów swoich przodków. I tegoż też dnia, miała mu zostać przedstawiona narzeczona. Ingvar musiał być tego świadom, by być przygotowanym jako prawowity potomek rodu i odpowiednio się zachować. Znał zasady. W końcu do tego był przygotowywany także przez lata. Najlepsze dla niego było to, że ojciec nie wiedział o jego sekretach i odmienności. Nie buntował się, nie sprzeciwiał, jako że potrafił wszystko obrócić na swoją korzyść. Wolał poczekać do dnia, w którym to wszystko się wydarzy. Nie wiadomo było mu jeszcze, za kogo chcą go wydać.
Ostateczny dzień nastał. Niewolnicza służba składająca się z charłaków i mugoli, przygotowywała podstawowe posiłki na ucztę obchodzenia także święta Jul. By zachować tradycję, przygotowano tradycyjne dania jak pieczoną wieprzowinę, gęsi, ziemniaki, czerwoną kapustę i sos. A także wiele innych, włącznie z deserami. Tradycyjny pudding ryżowy z ukrytym migdałem. Udekorowana choinka zdobiła wielką salę, w której śmiało można byłoby wyprawić wesele. Jej styl bardzo nawiązywał do epoki wikingów. Na jednej ścianie wisiały obrazy przedstawiające najsłynniejszych wikingów, w tym Haralda III Srogiego, od którego wyniosło się ich nazwisko. Na innej prezentowała się tarcza i dwa toporki skrzyżowane nad nią. Inną ścianę zajmowały wysokie okna, z ciężkimi ciemnozielonymi zasłonami. Ściany sali były wygładzone i przemalowane na popiel. Co by nie zaciemniać do przesady pomieszczenia, a rozjaśnić przez drzewne i ciężkie eksponaty jak i dębowe meble. Pod inną ścianą stał wysoki zegar a obok niego kolekcja włóczki ustawiona na specjalnym do tego stojaku. Najwyraźniej pamiątki po dziadach i pradziadach.
Nie można zapomnieć także o dużym i masywnym kominku, będącego odpowiednim na rozpałkę drewna jak i magiczny środek transportu, który na swoich obrzeżach wyrzeźbiony został runami. W centralnym miejscu wnętrza kominka, wygrawerowano ośmioramienne runa Algiz, będąca ochronnym odpowiednikiem swojego działania dla osób przechodzących z tego miejsca do innego. Wierzono, że zapewnia bezpieczny transport.
Goście powoli przybywali. Szczególnie od strony Erika. Ingvar witał gości w salonie, ubrany w odpowiednie czarne eleganckie i drogie szaty wyjściowe. Z elementami na wykończeniu marynarki jak i jej mankietów granatowym jedwabiem. Biała koszula i granatowy, jedwabny krawat stylu wiktoriańskiego. Uśmiechy, rozmowy i dobra mina przyciągały jego uwagę gości. Gdyby tylko mógł, ulotnił się z tego gwaru zebranych ludzi.
Blondyn stał przed oknem, spoglądając niebieskimi oczami na spokojnie prószący śnieg i nadchodzący wieczór. Swoje średnio długie blond włosy, miał związane w kitę. Ręce schował do kieszeni spodni. Nie zwracał uwag ina to, że jego rodzeństwo podlizywało się wujkom i ciotkom. Nie dając im spokoju, jakie prezenty im przynieśli. A tak, pod choinką znalazło się parę paczek.
Opis i Czas wydarzeń: Od roku 1958. Uwzględniane będą najważniejsze i najciekawsze wydarzenia z ich życia.
Grudzień, 1958
Posiadłość Haraldsenów, Dania
Zima roku 1958. Dania, posiadłość rodu czarodziei czystej krwi Haraldsen. W związku ze zbliżającym się świętem Jul, uczniowie Durmstrangu wrócili do swoich rodzin by móc spędzić ten czas z bliskimi. Zima nie była łagodna. Biały puch przykrywał jezdnie i ulice, utrudniając poruszanie się w okolicach. Minusowa temperatura utrzymywała się bardzo długo. Noce były bardzo zimne.
Zajechawszy powozem zaciąganym przez konie pod samą posiadłość domu, Ingvar przywitał się należycie z rodzicami czując iż pomieszczenie wypełniał zapach świerku. Choinka ubierana przez jego młodsze rodzeństwo. Zajrzawszy do dużego pomieszczenia, szybko został wciągnięty przez młodszych na ubieranie drzewka. Dzień ten minął spokojnie, do obiadokolacji, gdzie ojciec oznajmił mu iż za dwa dni odbędzie się uroczysty obiad z udziałem rodziny Ferenczy. Ich rody znały się od lat. Współpracowały ze sobą i praktykowały większość obyczajów swoich przodków. I tegoż też dnia, miała mu zostać przedstawiona narzeczona. Ingvar musiał być tego świadom, by być przygotowanym jako prawowity potomek rodu i odpowiednio się zachować. Znał zasady. W końcu do tego był przygotowywany także przez lata. Najlepsze dla niego było to, że ojciec nie wiedział o jego sekretach i odmienności. Nie buntował się, nie sprzeciwiał, jako że potrafił wszystko obrócić na swoją korzyść. Wolał poczekać do dnia, w którym to wszystko się wydarzy. Nie wiadomo było mu jeszcze, za kogo chcą go wydać.
Ostateczny dzień nastał. Niewolnicza służba składająca się z charłaków i mugoli, przygotowywała podstawowe posiłki na ucztę obchodzenia także święta Jul. By zachować tradycję, przygotowano tradycyjne dania jak pieczoną wieprzowinę, gęsi, ziemniaki, czerwoną kapustę i sos. A także wiele innych, włącznie z deserami. Tradycyjny pudding ryżowy z ukrytym migdałem. Udekorowana choinka zdobiła wielką salę, w której śmiało można byłoby wyprawić wesele. Jej styl bardzo nawiązywał do epoki wikingów. Na jednej ścianie wisiały obrazy przedstawiające najsłynniejszych wikingów, w tym Haralda III Srogiego, od którego wyniosło się ich nazwisko. Na innej prezentowała się tarcza i dwa toporki skrzyżowane nad nią. Inną ścianę zajmowały wysokie okna, z ciężkimi ciemnozielonymi zasłonami. Ściany sali były wygładzone i przemalowane na popiel. Co by nie zaciemniać do przesady pomieszczenia, a rozjaśnić przez drzewne i ciężkie eksponaty jak i dębowe meble. Pod inną ścianą stał wysoki zegar a obok niego kolekcja włóczki ustawiona na specjalnym do tego stojaku. Najwyraźniej pamiątki po dziadach i pradziadach.
Nie można zapomnieć także o dużym i masywnym kominku, będącego odpowiednim na rozpałkę drewna jak i magiczny środek transportu, który na swoich obrzeżach wyrzeźbiony został runami. W centralnym miejscu wnętrza kominka, wygrawerowano ośmioramienne runa Algiz, będąca ochronnym odpowiednikiem swojego działania dla osób przechodzących z tego miejsca do innego. Wierzono, że zapewnia bezpieczny transport.
Goście powoli przybywali. Szczególnie od strony Erika. Ingvar witał gości w salonie, ubrany w odpowiednie czarne eleganckie i drogie szaty wyjściowe. Z elementami na wykończeniu marynarki jak i jej mankietów granatowym jedwabiem. Biała koszula i granatowy, jedwabny krawat stylu wiktoriańskiego. Uśmiechy, rozmowy i dobra mina przyciągały jego uwagę gości. Gdyby tylko mógł, ulotnił się z tego gwaru zebranych ludzi.
Blondyn stał przed oknem, spoglądając niebieskimi oczami na spokojnie prószący śnieg i nadchodzący wieczór. Swoje średnio długie blond włosy, miał związane w kitę. Ręce schował do kieszeni spodni. Nie zwracał uwag ina to, że jego rodzeństwo podlizywało się wujkom i ciotkom. Nie dając im spokoju, jakie prezenty im przynieśli. A tak, pod choinką znalazło się parę paczek.