05-31-2021, 15:24
Spojrzał z rozbawieniem na mężczyznę szarpiącego się na krześle, na chwilę odrywając tym samym wzrok od leżącej bezwładnie na stole kobiety, którą strach pozbawił najwyraźniej panowania nad ciałem.
- Marna byłaby to zamiana, obawiam się. Torturując ją, torturuję również ciebie. Gdyby odwrócić role, prawdopodobnie nie byłaby w stanie podziwiać mojej pracy w równym stopniu, w jakim spodziewam się tego po tobie. - Rose powoli osiągała chyba granice swojej wytrzymałości, za którymi leżała już wyłącznie utrata zmysłów. Jej mąż był zbudowany z twardszej gliny: w przeszłości wystawiony na widok cierpienia i brutalnych śmierci, nie ulegał tak łatwo szaleństwu. Na widok żywiołowej reakcji Erika, na twarzy Rennarda pojawił się upiorny uśmiech, przypominający, że człowiek ten z własnej, nieprzymuszonej woli wstąpił w szeregi popleczników Voldemorta. Nawet jeśli nie do końca potrafił odnaleźć dla siebie stosowne miejsce pośród innych Śmierciożerców.
Poczekał, aż Dolohov skończy zabawę z ich krzykliwym więźniem i spojrzał na niego ze złowieszczym spokojem. Nieświadomie bawił się przy tym nożykiem, który połyskiwał złowrogo w świetle latarni, przetaczając się pomiędzy palcami Lestrange’a. Wiedział, że Rosjanin czeka na pokaz i że cokolwiek teraz zaprezentuje, relacja o tym dotrze najprawdopodobniej do samego Voldemorta. Wolną dłonią odgarnął włosy z czoła, a potem położył długie palce na szyi kobiety.
- Tworzenie portretów daje artyście zadziwiającą wiedzę na temat ludzkiego ciała. - stwierdził półgłosem, jednym, silnym szarpnięciem rozrywając materiał delikatnej, nocnej koszuli aż po kolana półżywej z przerażenia Rose. I choć nagość wydawała się najmniejszym z jej obecnych problemów, w geście wpojonej jej przez społeczeństwo skromności, próbowała bez większego powodzenia zasłonić się dłońmi. Rennard zignorował jej beznadziejne starania, najwyraźniej w ogóle niezainteresowany jej ciałem jako kobiety. W głowie widział je jako mapę ścięgien, mięśni, żył, tętnic oraz nerwów, które zamierzał rozpłatać za chwilę precyzyjnym ruchem.
Przyłożył palec do brody Keen i powiódł nim aż po krocze, zerkając przez ramię na Antonina, jakby był profesorem prowadzącym właśnie wykład.
- Zaczyna się od podłużnego cięcia, właśnie w ten sposób. Potem wypadałoby dać się ciału wykrwawić, aby ułatwić sobie dalszą pracę. W następnej kolejności zrobimy użytek z tego cudeńka… - na chwilę przestał bawić się małym nożykiem, który trzymał w palcach - aby oddzielić skórę od mięśni i ścięgien. Najpierw klatka piersiowa i brzuch, później kończyny: dolne i górne. Najwięcej czasu zajmuje twarz, jeśli oczywiście zależy nam na tym, aby właściciel skóry pozostał rozpoznawalny. Tylna strona ciała zwykle nie sprawia większych problemów. - wyraz jego twarzy wskazywał w tym na momencie absolutną fascynację tematem. Rennard wyraźnie nie mógł doczekać się chwili, w której zrealizuje opisane Antoninowi kroki.
- Pomyślałem, że wiadomość dla Elizabeth można by napisać na niecodziennym materiale. - dodał, a w jego oczach zamigotało okrucieństwo, któremu poddawał się wyłącznie w wyjątkowych, niezwykle rzadkich sytuacjach. - A temu… - skinieniem głowy wskazał na Erika - może coś się przypomni w trakcie oglądania równie fascynującego spektaklu. - jeśli obserwacja procesu skórowania własnej żony nie złamie umysłu tego mugola, Rennard niewiele więcej mógł już zrobić, aby pomóc Dolohovowi. Zaproponowałby mu może pomoc medyczną lub przejrzenie zasobów w pracowni Renfreda, ale zdecydował się wcześniej na udawanie, że nie zauważa trudności Rosjanina w posługiwaniu się magią. A to oczywiście powstrzymywało go przed wyrażeniem wprost oferty jakiegokolwiek wsparcia. W tym momencie był ponadto całkowicie skoncentrowany na czekającym go zadaniu. Na jego twarzy malowało się skupienie, a napięte mięśnie drgały pod skórą.
- Marna byłaby to zamiana, obawiam się. Torturując ją, torturuję również ciebie. Gdyby odwrócić role, prawdopodobnie nie byłaby w stanie podziwiać mojej pracy w równym stopniu, w jakim spodziewam się tego po tobie. - Rose powoli osiągała chyba granice swojej wytrzymałości, za którymi leżała już wyłącznie utrata zmysłów. Jej mąż był zbudowany z twardszej gliny: w przeszłości wystawiony na widok cierpienia i brutalnych śmierci, nie ulegał tak łatwo szaleństwu. Na widok żywiołowej reakcji Erika, na twarzy Rennarda pojawił się upiorny uśmiech, przypominający, że człowiek ten z własnej, nieprzymuszonej woli wstąpił w szeregi popleczników Voldemorta. Nawet jeśli nie do końca potrafił odnaleźć dla siebie stosowne miejsce pośród innych Śmierciożerców.
Poczekał, aż Dolohov skończy zabawę z ich krzykliwym więźniem i spojrzał na niego ze złowieszczym spokojem. Nieświadomie bawił się przy tym nożykiem, który połyskiwał złowrogo w świetle latarni, przetaczając się pomiędzy palcami Lestrange’a. Wiedział, że Rosjanin czeka na pokaz i że cokolwiek teraz zaprezentuje, relacja o tym dotrze najprawdopodobniej do samego Voldemorta. Wolną dłonią odgarnął włosy z czoła, a potem położył długie palce na szyi kobiety.
- Tworzenie portretów daje artyście zadziwiającą wiedzę na temat ludzkiego ciała. - stwierdził półgłosem, jednym, silnym szarpnięciem rozrywając materiał delikatnej, nocnej koszuli aż po kolana półżywej z przerażenia Rose. I choć nagość wydawała się najmniejszym z jej obecnych problemów, w geście wpojonej jej przez społeczeństwo skromności, próbowała bez większego powodzenia zasłonić się dłońmi. Rennard zignorował jej beznadziejne starania, najwyraźniej w ogóle niezainteresowany jej ciałem jako kobiety. W głowie widział je jako mapę ścięgien, mięśni, żył, tętnic oraz nerwów, które zamierzał rozpłatać za chwilę precyzyjnym ruchem.
Przyłożył palec do brody Keen i powiódł nim aż po krocze, zerkając przez ramię na Antonina, jakby był profesorem prowadzącym właśnie wykład.
- Zaczyna się od podłużnego cięcia, właśnie w ten sposób. Potem wypadałoby dać się ciału wykrwawić, aby ułatwić sobie dalszą pracę. W następnej kolejności zrobimy użytek z tego cudeńka… - na chwilę przestał bawić się małym nożykiem, który trzymał w palcach - aby oddzielić skórę od mięśni i ścięgien. Najpierw klatka piersiowa i brzuch, później kończyny: dolne i górne. Najwięcej czasu zajmuje twarz, jeśli oczywiście zależy nam na tym, aby właściciel skóry pozostał rozpoznawalny. Tylna strona ciała zwykle nie sprawia większych problemów. - wyraz jego twarzy wskazywał w tym na momencie absolutną fascynację tematem. Rennard wyraźnie nie mógł doczekać się chwili, w której zrealizuje opisane Antoninowi kroki.
- Pomyślałem, że wiadomość dla Elizabeth można by napisać na niecodziennym materiale. - dodał, a w jego oczach zamigotało okrucieństwo, któremu poddawał się wyłącznie w wyjątkowych, niezwykle rzadkich sytuacjach. - A temu… - skinieniem głowy wskazał na Erika - może coś się przypomni w trakcie oglądania równie fascynującego spektaklu. - jeśli obserwacja procesu skórowania własnej żony nie złamie umysłu tego mugola, Rennard niewiele więcej mógł już zrobić, aby pomóc Dolohovowi. Zaproponowałby mu może pomoc medyczną lub przejrzenie zasobów w pracowni Renfreda, ale zdecydował się wcześniej na udawanie, że nie zauważa trudności Rosjanina w posługiwaniu się magią. A to oczywiście powstrzymywało go przed wyrażeniem wprost oferty jakiegokolwiek wsparcia. W tym momencie był ponadto całkowicie skoncentrowany na czekającym go zadaniu. Na jego twarzy malowało się skupienie, a napięte mięśnie drgały pod skórą.
Your soul is a beautiful thing, child.
No emperor received so fair a gift.
The angels wept tonight.
No emperor received so fair a gift.
The angels wept tonight.