03-22-2021, 14:14
Kiedy kłóciła się z Fueguchi o to, czy powinien czy też nie powinien odpowiadać na jej każde pytanie Udo się w sumie nie wtrącał. Niech się złamas broni sam, on miał ważniejsze rzeczy do roboty jak chociażby upewnianie się, że nic im nie grozi, a jak się uda to starał się też wypatrzeć kryjówkę. Musieli coś wymyślić zanim ktoś się dowie za dużo o ich stanie wiedzy i postanowi zrobić im krzywdę. A w półświatku przestępczym i okołoprzestępczym było przecież o to naprawdę łatwo. Nie bez powodu Udo dokształcał się w walce na pięści.
Kiedy już zdecydowali kogo będą udawać chyba byli gotowi udawać swoje nowe wcielenia. - Słyszałeś? Idziesz z kuzynką - rzucił do niepełnosprawnego, jakby do niego wcześniej nie dotarło. Nie mógł przecież być zdziwiony, gdy to usłyszy potem. A choć szczególnie nie cieszyła go wizja udawania pary, to też szczególnie nie miał przed nią oporów. Po prostu musiał pamiętać, by szeptać do ucha (co mogło ułatwić ustalanie taktyki), trzymać się za rączki, a resztę się zwali na to, że na środku ulicy tego parze nie wypada. Prościzna. No i udawanie, że o sobie myślą w romantyczny sposób, ale to coś się wymyśli przy okazji.
Szli trzymając się, a Beth udawała, że ją rozbawił. W tym momencie serio uwierzył, że sobie poradzą, przynajmniej z umknięciem jakiejś egzotycznej mafii.
Beth po uderzeniu jego dłoni kijem pocałowała go w rękę jak matka albo dżentelmen, po czym kupiła im po owocu. Widział, że się boi, ale aktualnie nic nie mógł na to poradzić prócz poszukania kryjówki albo udawania zakochańca, by uniknąć zbirom. Dlatego udał, że za owoc całuje ją w policzek, choć musnął powietrze. - Dziękuję - spojrzał bardziej pocieszająco, po czym zaczął jeść owoc.
Udał, że to on popycha pseudowózek Floriana, po czym weszli do sklepu, najwyraźniej też z magicznymi rzeczami. Kiedy Keen próbowała kupić coś przydatnego on postanowił zachować się jak turysta. Zauważył jakieś ładne, czerwone kimono i doszedł do wniosku, że pewnie jakiś zwiedzający kupiłby je swojej dziewczynie. Wziął je i zapłacił w międzyczasie. - Masz kochanie, przymierz je od razu, może w razie czego wymienimy - zakochani faceci z pieniędzmi często lubią robić prezenty, więc grał swoją rolę. W międzyczasie też kątem oka się upewniał, czy są bezpieczni, choć udawał, że rozgląda się też za innymi pamiątkami. - A to za ile? - wskazał jakąś pocztówkę.
Kiedy już zdecydowali kogo będą udawać chyba byli gotowi udawać swoje nowe wcielenia. - Słyszałeś? Idziesz z kuzynką - rzucił do niepełnosprawnego, jakby do niego wcześniej nie dotarło. Nie mógł przecież być zdziwiony, gdy to usłyszy potem. A choć szczególnie nie cieszyła go wizja udawania pary, to też szczególnie nie miał przed nią oporów. Po prostu musiał pamiętać, by szeptać do ucha (co mogło ułatwić ustalanie taktyki), trzymać się za rączki, a resztę się zwali na to, że na środku ulicy tego parze nie wypada. Prościzna. No i udawanie, że o sobie myślą w romantyczny sposób, ale to coś się wymyśli przy okazji.
Szli trzymając się, a Beth udawała, że ją rozbawił. W tym momencie serio uwierzył, że sobie poradzą, przynajmniej z umknięciem jakiejś egzotycznej mafii.
Beth po uderzeniu jego dłoni kijem pocałowała go w rękę jak matka albo dżentelmen, po czym kupiła im po owocu. Widział, że się boi, ale aktualnie nic nie mógł na to poradzić prócz poszukania kryjówki albo udawania zakochańca, by uniknąć zbirom. Dlatego udał, że za owoc całuje ją w policzek, choć musnął powietrze. - Dziękuję - spojrzał bardziej pocieszająco, po czym zaczął jeść owoc.
Udał, że to on popycha pseudowózek Floriana, po czym weszli do sklepu, najwyraźniej też z magicznymi rzeczami. Kiedy Keen próbowała kupić coś przydatnego on postanowił zachować się jak turysta. Zauważył jakieś ładne, czerwone kimono i doszedł do wniosku, że pewnie jakiś zwiedzający kupiłby je swojej dziewczynie. Wziął je i zapłacił w międzyczasie. - Masz kochanie, przymierz je od razu, może w razie czego wymienimy - zakochani faceci z pieniędzmi często lubią robić prezenty, więc grał swoją rolę. W międzyczasie też kątem oka się upewniał, czy są bezpieczni, choć udawał, że rozgląda się też za innymi pamiątkami. - A to za ile? - wskazał jakąś pocztówkę.
Jakie życie, taki rap.
Jaka świnia, taki schab.