06-08-2021, 12:36
Włożył różdżkę za pasek, a potem wsunął dłonie do kieszeni spodni, gotowy na kilka chwil bezczynności. Ale nie miała być to ta nudna, bezowocna bezczynność. W końcu Lestrange obiecał mu spektakl, którego sam Rosjanin był szczerze ciekaw. Nie znał mężczyzny od tej strony, jeśli w ogóle. Ich śmierciożercze drogi nigdy się nie przecięły, nie licząc kilku służbowych listów, naturalnie były one nieporównywalne z działaniami. Czy umiejętności Rennarda będą w stanie przysłużyć się ich panu? Z pewnością. Lord Voldemort miał do siebie to, że w każdym, nawet najbardziej beznadziejnym przypadku potrafił znaleźć użytek. Jednak Dolohov przeczuwał, że widowisko, do którego właśnie oglądał wstęp i to w pierwszym rzędzie, będzie jednym z tych nie byle jakich.
– Nie wiem, czy ta szlamia magomedyczka doceni poziom twojej wiedzy – pozwolił sobie na tę ironię, święcie przekonany, że różdżka musiała trafić przez czysty przypadek w ręce wspomnianej brudnokrwistej pracownicy Munga. Nie mogła różnić się od swojej matki, teraz żałośnie próbującej się osłonić przed swoimi oprawcami, jakby to właśnie nagość była największym jej problemem.
– Baw się dobrze – odpowiedział, gdy już Lestrange przedstawił mu szczegółowy plan dalszego działania. Może i wiedza, jak i obiecywany przez czarownika kunszt były obiecujące, ale zupełnie nie wpisywały się w żadne pole zainteresowań Dolohova. No, może oprócz tego, które dotyczyło sukcesywnego pozbywania się mugoli.
Już wcześniej domyślał się jakiego finału mogą doczekać jeszcze oddychające i naciągnięte na ciała skóry państwa Keen, ale gdy Rennard podzielił się swoim pomysłem, perspektywa ta jeszcze mocniej przemówiła do Rosjanina.
– W bibliotece w Durmstrangu znajduje się wiele ksiąg oprawionych w mugolską skórę. I oczywiście są to te najciekawsze – rzekł, jednocześnie aprobując inwencję twórczą drugiego Śmierciożercy. Podobna wiadomość przekazana w tak dobitny sposób z pewnością rozniesie się echem po czarodziejskim świecie i nawet jeśli nie przekona zarządu największego szpitala magicznego w kraju do zwolnienia mugolaków z wyższych stanowisk, z pewnością wykurzy tych kilkoro mniej odważnych.
Dobrze, że Rennard przypomniał mu o Eriku, który teraz najwyraźniej walczył z problemem jednoczesnych prób wydarcia krzyku z okrytych skórą ust, a złapania oddechu. Wciąż był nękany klątwą, która w swoim dłuższym działaniu miała rozsadzić mu głowę, co nie wpisywało się w plan zakładający łatwą identyfikację zwłok (a raczej tego, co z nich zostanie) przy ich odnalezieniu. Rosjanin wyciągnął różdżkę i cofnął czarnomagiczne zaklęcia, a mugol natychmiast opadł mocniej na krześle, wyraźnie wycieńczony. Uwolnione od naturalnego knebla usta wciągały porcje powietrza, ale Rosjanin czuł, że było to jedynie kwestią czasu, zanim Keen znów zacznie wykrzykiwać obelgi skierowane w ich stronę. Chciał jednak sprawdzić, czy cierpienie zarówno jego, jak i żony wyostrzyły wygłuszone przez magię wspomnienia.
– Nie wiem, czy ta szlamia magomedyczka doceni poziom twojej wiedzy – pozwolił sobie na tę ironię, święcie przekonany, że różdżka musiała trafić przez czysty przypadek w ręce wspomnianej brudnokrwistej pracownicy Munga. Nie mogła różnić się od swojej matki, teraz żałośnie próbującej się osłonić przed swoimi oprawcami, jakby to właśnie nagość była największym jej problemem.
– Baw się dobrze – odpowiedział, gdy już Lestrange przedstawił mu szczegółowy plan dalszego działania. Może i wiedza, jak i obiecywany przez czarownika kunszt były obiecujące, ale zupełnie nie wpisywały się w żadne pole zainteresowań Dolohova. No, może oprócz tego, które dotyczyło sukcesywnego pozbywania się mugoli.
Już wcześniej domyślał się jakiego finału mogą doczekać jeszcze oddychające i naciągnięte na ciała skóry państwa Keen, ale gdy Rennard podzielił się swoim pomysłem, perspektywa ta jeszcze mocniej przemówiła do Rosjanina.
– W bibliotece w Durmstrangu znajduje się wiele ksiąg oprawionych w mugolską skórę. I oczywiście są to te najciekawsze – rzekł, jednocześnie aprobując inwencję twórczą drugiego Śmierciożercy. Podobna wiadomość przekazana w tak dobitny sposób z pewnością rozniesie się echem po czarodziejskim świecie i nawet jeśli nie przekona zarządu największego szpitala magicznego w kraju do zwolnienia mugolaków z wyższych stanowisk, z pewnością wykurzy tych kilkoro mniej odważnych.
Dobrze, że Rennard przypomniał mu o Eriku, który teraz najwyraźniej walczył z problemem jednoczesnych prób wydarcia krzyku z okrytych skórą ust, a złapania oddechu. Wciąż był nękany klątwą, która w swoim dłuższym działaniu miała rozsadzić mu głowę, co nie wpisywało się w plan zakładający łatwą identyfikację zwłok (a raczej tego, co z nich zostanie) przy ich odnalezieniu. Rosjanin wyciągnął różdżkę i cofnął czarnomagiczne zaklęcia, a mugol natychmiast opadł mocniej na krześle, wyraźnie wycieńczony. Uwolnione od naturalnego knebla usta wciągały porcje powietrza, ale Rosjanin czuł, że było to jedynie kwestią czasu, zanim Keen znów zacznie wykrzykiwać obelgi skierowane w ich stronę. Chciał jednak sprawdzić, czy cierpienie zarówno jego, jak i żony wyostrzyły wygłuszone przez magię wspomnienia.